Tak spotkanie opisuje Waldemar Paszyński:
O "Pogorii" było wiele plotek, mitów i legend. A jaka była prawda? Tę kpt. Kawęczyński starał się nam przybliżyć. Dał przy okazji popis swego kunsztu recytatorskiego i taktownego dowcipu, opartego o lata przeżyć i doświadczeń związanych z wiekami jego pływań.
Wielki ekran LCD rozświetlił się i na początku obejrzeliśmy film archiwalny z budowy żaglowca. "Pogorię" zaczęto budować w roku 1980 na zlecenie TVP - dla szkoleń młodzieży polskiej Bractwa Żelaznej Szekli. Potem utworzono regularną "Szkolę Pod Żaglami". Film zawierał wywiady z budowniczymi, poszczególne etapy budowy w suchym doku. Szczególnie utkwił mi w pamięci obraz współpracy dwóch dźwigów, które przenosiły kadłub "Pogorii" z suchego doku na wodę. Musiały tak manewrować, aby przechył od poziomu nie był większy niż plus minus 3', bo inaczej groziło to wysunięciem się kadłuba i jego upadkiem. Po zwodowaniu zaczęła się faza stawiania masztów i doposażania żaglowca w jego środku. Na tamte lata był naprawdę nowocześnie budowany!
Przeczytaj również: Od Brisbane do Auckland: Koniec wspaniałej wyprawy "Katharsis II" [ZDJĘCIA]
"Pogoria" wypłynęła w swój pierwszy rejs zimą 1981 roku na zlecenie Polskiej Akademii Nauk. Z zaopatrzeniem i kilkoma naukowcami na wymianę załogi, która tam już pracowała i miała wróci do kraju, ruszyła na Antarktydę. Koszty organizacyjne takiego rejsu były 10 razy niższe niż tradycyjnymi metodami. Wcześniej "Pogoria" przeszła pomyślnie wszelkie próby na Zatoce Gdańskiej i brała udział w regatach żaglowców - wygrywając je, ale po zastosowaniu przeliczników sklasyfikowano ją na miejscu 3. Tak czy owak był to udany żaglowiec od początku, a od rejsu na Antarktydę do Stacji Arctowskiego jego kapitanem był właśnie "Geograf".
W drodze powrotnej do kraju "Pogoria" w trudnych warunkach pogodowych miała zderzenie ze statkiem. Połamała bukszpryt oraz maszty i reje. Jedna z nich zgubiła się zupełnie i do dziś nie została odnaleziona... Żaglowiec przeszedł wówczas gruntowny remont.
Następnie pojawiły się pomysły sprzedaży go za granicę, ale protesty budowniczych i polskich środowisk żeglarskich dały efekt - "Pogoria" służy polskiej młodzieży do dziś. Polska "Szkoła Pod Żaglami" jest jedną z nielicznych w świecie, która tak dobrze funkcjonuje już tyle lat.
Po przerwie słuchaliśmy dalszych opowieści i oglądaliśmy zdjęcia. Dowiedzieliśmy się, gdzie powstało tyle pięknych szant (na pokładzie przy obieraniu ziemniaków). Kiedyś były to pieśni pracy przy linach czy żaglach, teraz przy ziemniakach. Kapitan mówił, że żaglowiec ma swą duszę i tworzą ją ludzie z poszczególnych wacht i załóg. Legendarne na “Pogorii” jest stawanie na głowie na topie masztu. To robi wrażenie! Oglądaliśmy też inny ciekawy film, wykonany przez latający dron w technologii cyfrowej z superpodkładem muzycznym, relacjonujący fragmenty rejsu po Morzu Śródziemnym wzdłuż wybrzeży Italii. Piękne krajobrazy, błękitne niebo i woda, przyroda i żaglowiec w pełnej krasie pod żaglami, czy w porcie, ludzie pracujący na rejach, przechyły, fale - po prostu poezja! Patrzyliśmy na to jak urzeczeni...
"Geograf" opowiadał anegdoty, np. jak kpt. Janusz Zbierajewski wziął kiedyś na pokład kucyka do zdjęcia, bo plotka mówiła o tym, że na “Pogorii” jest wszystko - nawet i stajnia...
Na sali było wielu uczestników rejsów “Pogorią”, usłyszeliśmy więc np. definicję wiatru: “to powietrze, któremu się spieszy...”
Spotkanie było bardzo ciekawe i nie da się objąć wszystkiego w takiej notatce. Było ciekawie i kto nie był na spotkaniu - ma zaległości w swym dorobku żeglarskim. Można to nadrobić tylko płynąc “Pogorią” w jakiś jej kolejny rejs. Po części oficjalnej odbyły się spotkania indywidualne i grupowe, a rozmowom nie było końca. Wtorkowe wieczory w "Korsarzu" to jednak najlepsza część tygodnia!